Wszyscy wiemy, że powinniśmy starać się jeść zdrowo. Znamy ogólne zasady: hamburger – nie, surówka z marchewki – tak; próbujemy z lepszym lub gorszym skutkiem wprowadzać owe reguły w życie. Ale dla niektórych z nas zdrowe jedzenie staje się obsesją. Co wtedy? Czy zdrowa żywność może zaszkodzić?
Zdrowa żywność jest po prostu zdrowa i nikomu zaszkodzić nie może. Może natomiast – obsesyjne myślenie o niej. Ortoreksja (orthorexia nervosa), termin ukuty przez amerykańskiego lekarza Stevena Bratmana, to słowo oznaczające zaburzenia odżywiania, polegające na przesadnym staraniu się o jedzenie zdrowej żywności. W rzadkich, ekstremalnych wypadkach fiksacja na tym punkcie może prowadzić do poważnego niedożywienia, a nawet śmierci.
Czy to choroba?
Ortoreksja jest słowem – i dolegliwością – jeszcze mało w Polsce znanym, zresztą dopiero wchodzi do angielszczyzny. Nie ma jeszcze także statusu oficjalnej medycznej przypadłości, nie znajduje się na liście klasyfikacji zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Niektórzy amerykańscy lekarze stosują już jednak tę diagnozę, ponieważ widzą szkodliwe i niszczące skutki „ortoreksyjnych” zachowań, obserwując je w swojej praktyce. Samo słowo, wymyślone w 1997 roku, pochodzi z greki (ortos – prawidłowy, orexis – apetyt). Słusznie kojarzy się nam z anoreksją, bo stworzone zostało według tego samego wzoru.
Ortoreksja, mimo że będąca „apetytem na rzeczy właściwe”, jest w rzeczywistości obsesją na tle zdrowego odżywiania. W styczniu 2007 opublikowano w pismach medycznych dwa artykuły na temat ortoreksji. Nazwano w nich ortoreksję „maniakalną obsesją na temat zdrowej żywności” i zaproponowano kilka kryteriów diagnostycznych, czyli coś w rodzaju medycznej ściągi, pozwalającej lekarzowi prawidłowo rozpoznawać dolegliwość. Cierpiący na ortoreksję często wykazują objawy podobne do tych obserwowanych w zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych (czyli zaburzeniach lękowych, którym towarzyszą natrętne myśli i przymusowe zachowania) i zdecydowanie za dużą wagę przywiązują do zdrowego odżywiania. Lecz – sądzą lekarze – podobnie jak w anoreksji, zachowania te mogą być już wtórnym efektem niedożywienia raczej niż przyczyną zaburzeń.
Jak to możliwe?
Czy osoba tak bardzo zainteresowana jedzeniem może w ogóle być niedożywiona? Owszem. Ortorektyk czy ortorektyczka unikać będzie bowiem pewnych rodzajów żywności, na przykład zawierającej tłuszcz, konserwanty, produkty zwierzęce albo inne składniki, które uważa za niezdrowe. Jeśli narzucone sobie ograniczenia dietetyczne są zbyt surowe i nie uwzględniają zbilansowanej diety, osoba taka może się zwyczajnie zagłodzić – a co najmniej spustoszyć organizm, wymagający przecież różnorodnych składników pożywienia. Ortorektycy mają dość kategoryczne zdanie na temat produktów z konserwantami, czy w ogóle przemysłowych – za zdrową uważają tylko żywność ekologiczną, naturalną. Podczas gdy anorektyk – czy anorektyczka – pragnie przede wszystkich chudnąć, ortorektyk nie marzy wyłącznie o szczupłej sylwetce, ale chce się czuć zdrowo, ekologicznie, czysto i w zgodzie z naturą. Niestety – nawet w USA nie każdy lekarz to rozumie, stąd trudno o właściwą diagnozę.
{ads1}
Czy ja to mam?
Bratman, autor nazwy „ortoreksja”, proponuje krótki test – autodiagnozę. Czy bardziej dbasz o jakość tego, co jesz, niż o przyjemność czerpaną z jedzenia? Czy twoja dieta izoluje cię społecznie? Są jeszcze pytania dodatkowe, autorstwa innych lekarzy. Warto je tu przytoczyć, bo celnie wskazują na najważniejsze cechy osobowości „ortorektycznej”. A zatem – czy spędzasz dziennie więcej niż trzy godziny, myśląc o zdrowym odżywianiu? Czy czujesz się pewniej, jedząc to, co twoim zdaniem powinieneś? Czy planujesz menu z kilkudniowym wyprzedzeniem? Czy gardzisz ludźmi, którzy odżywiają się niezdrowo? Czy rezygnujesz z potraw, które kiedyś sprawiały ci przyjemność? Czy rygory narzuconej sobie diety sprawiają, że możesz jeść właściwie wyłącznie w domu i to inne rzeczy niż np. rodzina i przyjaciele? Jeśli odpowiedziałeś twierdząco na co najmniej dwa pytania, może to oznaczać, że cierpisz na co najmniej łagodną formę ortoreksji. Warto poza tym zauważyć, że ortorektycy rzadko jadają na mieście. Są w stanie poświęcić przyjaźnie i związki dla zdrowego jedzenia, sprawia im to przyjemność i napawa poczuciem wyższości, a kiedy pogwałcą dietę, czują się fatalnie. Osoby dotknięte ortoreksją czują ponadto przymus jedzenia wtedy, kiedy są szczęśliwe, podekscytowane, smutne albo mają poczucie winy.
Wiadomo, że to nie to
A czym nie jest ortoreksja? Przede wszystkim nie są to zachowania krótkotrwałe, przemijające. Wyobraźmy sobie na przykład sytuację osoby, która z przyczyn zdrowotnych musi przejść na dietę inną od dotychczasowej – ot, choćby z powodu choroby wrzodowej czy nadciśnienia. Rzeczą oczywistą jest, że przez pierwsze tygodnie ktoś taki będzie poświęcał zakupom, planowaniu i przygotowaniu posiłków stosunkowo więcej czasu – dopóki nowe nawyki nie utrwalą się dostatecznie, a cały szum wokół nowej diety nie zejdzie na dalszy plan. Takie przejściowe zwiększenie zainteresowania odżywianiem nie jest więc ortoreksją. Nie jest nią też przestrzeganie przepisów wynikających z religii – koszerne dania u ortodoksyjnych Żydów, niejedzenie wieprzowiny przez muzułmanów – ponieważ w wypadku ortoreksji mowa jest o zachowaniach obsesyjnych i zakłócających normalne funkcjonowanie organizmu.
Co robić?
Wśród osób, u których obserwuje się cechy ortoreksji, jest więcej mężczyzn i ludzi słabiej wykształconych. Zagrożone ortoreksją są także osoby ściśle przestrzegające np. diety wegańskiej, makrobiotycznej czy spożywające wyłącznie surową żywność, ale może trafić osoby, które sądzą po prostu, że trzeba jeść wyłącznie „ekologiczną” czy „właściwą” żywność. Lekarze próbują dociekać, czy ortoreksja ma jakieś przyczyny fizjologiczne. Jeśli rzeczywiście rozwija się ona jako zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, może się okazać, że tak jak inne podobne schorzenia ma podłoże biologiczne. Ortoreksja, jak już wspomniałam, nie jest jednostką chorobową, możliwą do zdiagnozowania tak jak bulimia czy anoreksja. Być może jednak kiedyś i ta dolegliwość doczeka się miejsca w indeksie chorób – lekarze zaczynają się jej przyglądać coraz uważniej. Jeśli sądzisz, że możesz być zagrożony ortoreksją, poszukaj rady u lekarza, terapeuty czy specjalisty dietetyka – nie próbuj radzić sobie z problemem na własną rękę.
Marianna Królikowska zyjdlugo.pl